Gdy Jarosław Kaczyński zaczął komentować przybywanie uchodźców, odnosząc się do „kwestii sanitarnych”, zrobiło mi się słabo. Ale gdy zobaczyłam, że poważne czasopisma komentują te słowa, po prostu się wkurwiłam.

kaczynskiCzytam sobie tekst skądinąd niegłupiego Cezarego Michalskiego w Newsweeku on-line „Higienista Kaczyński walczy z zarazkami roznoszonymi przez obcych” i nie wierzę. Oczywiście, z godną siebie zażartością, Michalski pokazuje, jak wyrachowane, obłudne, fałszywe i wredne jest to, co zrobił prezes PiS. I chyba to mnie najbardziej wkurzyło. Bo słów wariata się nie komentuje.

Tak jak nie przyjmuje się zaproszeń do programów radiowych i telewizyjnych, w których adwersarzem ma być ks. Dariusz Oko czy Paul Cameron, tak nie powinno się komentować takich bzdur, jakie wypowiedział Kaczyński. Bo powtarzanie słów wariata sprawia jedynie, że jego szalone słowa stają się pełnoprawnym uczestnikiem debaty społecznej.

Gdyby media nie wspominały o wygłupie Kaczyńskiego, byłby on jedynie marginalnym szaleństwem, wypowiedzianym gdzieś-tam, kiedyś-tam na jakimś-tam spotkaniu. I tylko tym. Powtarzanie ich oraz – co gorsze! – racjonalne ich analizowanie sprawia, że stają się one pełnoprawnym zdaniem w dyskursie. Zdaniem, z którym wypada dyskutować, do którego wypada się odnosić i wobec którego warto zająć stanowisko. A tak być nie powinno. Żadna mowa nienawiści nie powinna w ten sposób wkraczać na salony dyskursu poważnych ludzi.

Nie traktuje się ludzi odizolowanych w szpitalu psychiatrycznym jako pełnoprawnych partnerów w dyskusji – i tak samo powinno być w tym przypadku. (Z całą moją sympatią i szacunkiem do ludzi chorych psychicznie, których w moim otoczeniu kilkoro przecież mam.)

Oczywiście, powiecie: ale to jednak słowa prezesa partii, która może zwyciężyć w najbliższych wyborach parlamentarnych a więc jego zdanie i jego poglądy są jednak ważne, bez względu na to, jak głupie mogą się wydawać. Pewno jest w tym trochę racji ale z drugiej strony – on znajdzie sposób i miejsce, by swoje słowa do swoich fanów kierować. Są wszystkie „Do Rzeczy” „wSieci” i inne, które bez wątpienia zacytują, wyjaśnią kontekst uzasadniający użycie głupich słów i upewnią wszystkich, że jest okej. Ale to nie znaczy, że my musimy się tym zajmować.

Mówiąc krótko: przykro mi, że dajemy się wmieszać w to szaleństwo.

Wypowiedz się! Skomentuj!