Mimo zmęczenia spowodowanego imprezowaniem przez 9 godzin noc wcześniej, bardzo krótkim snem, nocną jazdą na rowerze oraz niskokaloryczną dietą, nie poddałam się i na imprezę poszłam. Luke’a wyciągnęłam.

Najpierw na silent disco, gdzie Michauke przedstawił swojego nowego chłopca. Było ok, ale za duża kolejka po słuchawki, więc się poddaliśmy. Potem na chwilkę do Blok Baru, gdzie tej nocy house’y miały być. I były. Ale jednak jakieś za lekkie jak dla mnie, więc długo nie siedziałam tam. Zabrakło mi jednak pierdolnięcia. To nastąpiło w Glamiku, gdzie – sama nie wierzę, że to piszę – grali całkiem nieźle! Długo jednak nie siedziałam, bo raz, że padnięta a dwa, że Luke też chciał do domu się zbierać. Więc się zebraliśmy i czas spać!


.

Wypowiedz się! Skomentuj!