Rzadko się to zdarza, więc okazja do świętowania
jest jak najbardziej właściwa. Był więc szampan,
była whisky, była wódka. A że Grześ nie może
tam za bardzo pić, to szybko na niego cały ten
alkohol podziałał :) Był też Mateusz, który
się zdecydowanie lepiej trzymał. Najpierw
w Melinie, a potem w Glamiku jakoś się
bawiliśmy. A na sam koniec do domu
odwiózł mnie Jerzy, który nie dość,
że był trzeźwy, to jeszcze miał na
miejscu samochód no i ochotę
mnie podrzucić. To miłe!

W Katarze takie coś zakazane jest!

Pan usnął w Glamiku

Wypowiedz się! Skomentuj!