Na zdjęciu ma, ale naprawdę siedział bez niej. Tak właśnie
z Luke’iem się wybrałam na śniadanie wspólne. Śnieg nas
po oczach walił, ale i tak dotrzymałam słowa i za rękę go
przez pl. Konstytucji doprowadziłam na miejsce. Tak,
ludzie się paczali. Ale co mnie to? Za to Luke’a coś
brzuszek bolał i prawie nic nie zjadł. Ja za to się
na pół dnia najadłam ;) Dzień później miałam
też na śniadanie wpaść, ale Grześ odwołał…

Wypowiedz się! Skomentuj!