Wieczór miał być spokojny, ale alkoholowo udany. I
taki w zasadzie był. No, może z tym „spokojny” nie
do końca wyszło… Ale cóż… Najpierw wpadliśmy
z Gackiem do 1500 m2, gdzie grali jednak nie po
mojemu. A potem poszłam do #Glamik, gdzie
prawie nigdy nie grają po mojemu, ale są
zawsze jacyś znajomi. I tak się noc moja
udała, że do domu nad ranem dotarłam.

Wypowiedz się! Skomentuj!