Nadal mało jest w Polsce filmów gejowskich. Choć rynek ten się rozwija, to jakoś powoli i zdecydowanie daleko nam do mitycznego Zachodu. Inna sprawa, że nawet jeśli filmy te się pojawiają, to pokazywane są w kinach studyjnych (czytaj: mało osób jest w stanie je zobaczyć). Tak samo jest z „W jego oczach”. Chwała Tongariro, że w ogóle takie pozycje do Polski sprowadzają, ale to nadal od nas zależy, czy będziemy nadążać za innymi krajami i oglądać będziemy nowości a nie filmy sprzed kilku lat (akurat omawiane tu dzieło jest nowością, ale to nie jest regułą…). Szkoda, że do dziś nigdy w kinach nie pokazywano „Shortbus” – tak dla przykładu – czy też „Eating Out”…
„W jego oczach” to historia miłosna. Nietypowa nie tyle dlatego, że gejowska, co dlatego, że jeden z chłopców jest niewidomy. Swoją drogą fajnie, że o seksualności osób z niepełnosprawnością mówi się także przy okazji, wskazując na pewne nieheteronormatywności w tym zakresie. Sam film jest dobrze zrobiony, buduje narrację właściwie. Nie ma tu dużo seksualności, jest za to sensualność i zbliżenia, które potęgują wrażenie napięcia. Dwie bardzo niepotrzebne sceny (scena snu i scena jazdy samochodem z matką do sklepu) nie psują tego efektu. [spoiler alert!] Oczywiście, okazuje się na końcu, że jest to banalna w zasadzie historia miłosna, która kończy się happy-endem. Ale i takich filmów nam potrzeba czasem, prawda? :) Dlatego polecam.

Wypowiedz się! Skomentuj!