No dobra, ten serial pewno wszyscy znają. A jak nie znają, to powinni. Opowiada o czwórce przyjaciół-mózgowców, którzy są stereotypowo brzydcy, dziwni, zamknięci w sobie, nieśmiali, szaleni i lekko jednak niezrównoważeni. I chyba właśnie te cechy sprawiają, że tak dobrze się ich ogląda. Wszak to serial komediowy. Jeśli dodać do nich trójkę dziewczyn i lekko homoerotyczny podtekst znajomości pomiędzy dwójką z nich, nie można chcieć nic więcej.
Mocno zarysowane charaktery, śmieszne dialogi, dobrzy aktorzy, ciekawe pomysły na fabuły poszczególnych odcinków oraz zabawna sama w sobie koncepcja serii sprawia, że bardzo, bardzo lubię „Teorię wielkiego podrywu”. Tak sobie myślę, że gdzieś tam może odnajduję w nich trochę siebie. Wszak jeszcze na początku liceum byłam takim nerdem. Co prawda znajomych miałam, bom była zawsze aktywną działaczką widoczną w różnych przestrzeniach, ale bez wątpienia uważano mnie za kujona i mózgowca. No tak czy owak, warto mieć „Teorię…” na oku. Tym bardziej, że serial się chyba niedługo skończy…

Wypowiedz się! Skomentuj!