Ja i Katherine Ellis na re-otwarciu Utopii (fot. cyfrogaleria.pl)
Ja i Katherine Ellis na re-otwarciu Utopii (fot. cyfrogaleria.pl)

To pytanie, które zadajecie mi bardzo często. Rozumiem, że wynika ono ze skojarzenia mojej osoby z tym klubem. Zwłaszcza w przeszłości. Jeśli zaś idzie o przyszłość…

Może zacznijmy od tego, że projekt „nowa Utopia” nie musiał się nie udać. Ba! Nadal nie musi się nie udać. Jako – a mówcie sobie co tam chcecie, ale powiem to – znawca klubowej sceny warszawskiej, wielbicielka clubbingu i jedna z najbardziej doświadczonych osób w tym temacie, uważam, że nadal jest szansa na renesans utopijny. Co wynika z tego, że w trendach niezależnych od klubu, od wszystkich klubów, pojawiło się światełko nadziei – odradza się muzyka house.

Najłatwiej powiedzieć o tym, co zostało zrobione źle, albo ryzykownie. Oczywiście, długie zwlekanie z otwarciem klubu to podstawowy błąd. Rozumiem i wiem, że nie wynikał z decyzji ludzkich, tylko z pewnych niezależnych sytuacji. Tym niemniej, to zdecydowanie utrudniło start. Ludzie się odzwyczaili, standard imprez w Warszawie zdążył spaść, nie pojawiła się nowa grupa wielbicieli muzyki granej w klubach high class. Czas był więc istotnym czynnikiem.

Druga rzecz: miejsce. O ile lokalizacja okazała się właściwa (Kredytowa 9 to jednak centrum, tuż obok Mazowieckiej, rzut kamieniem od Jasnej 1 – same plusy), o tyle już miejsce jako takie – nie za bardzo. Klub jest wielki. Nie tylko jeśli idzie o powierzchnię użytkową, ale i wysokość pomieszczeń. Jasna 1 była o tyle fajna, że przychodziło się tam trochę jak na domówkę. Niski sufit, kanapy, specyficzny kształt baru sprawiały, że mimo glamour style, było tam domowo. Przy Kredytowej 9 jest bardzo, bardzo wysoki sufit nad parkietem, który powoduje, że w tym miejscu nigdy nie będzie poczucia ścisku, jaki był charakterystyczny dla Jasnej 1. Dlatego też ludzie, których to przyciągało, nie będą zadowoleni. Jak ja bym to zrobiła? (Żeby nie było, że tylko krytykuję, bez konstruktywnych elementów!) Podwiesiłabym coś pod sufitem (mogą być nawet szmaty jakieś), które drastycznie obniżyłyby całość. Tak, żeby jednak sala wydawała się nadal małą salką. Jasne, przez to traci się fajną rzecz, jaką jest balkon w VIP roomie (czy nadal można tak mówić o tej części klubu?) ale trudno. Przy Jasnej 1 na salę można było czasem patrzeć w VIP roomie przez kamerki i monitory umieszczone w wybranych miejscach i to wystarczało. Ten widok „z góry” nie jest niezbędny. Zabudowałabym ten balkonik i już. Niech VIP room znów będzie małym, dyskretnym miejscem, gdzie można się schować. No i ograniczyłabym drastycznie jego wielkość. Ta pierwsza część przez którą dotrzeć można do baru na górze wystarczy. Dalsze pomieszczenia – zamknąć. Tak, tak, zmniejszyć VIP room do 1/3 obecnej wielkości.

Trzecia rzecz: marketing. Pobieranie opłaty za wstęp uważam za niesłuszne. Ja wiem, że teraz się wszędzie w Warszawie płaci, ale w Utopii nigdy się nie płaciło. Nigdy. To Utopia decydowała, co jest modne i zmuszała inne kluby do tego, żeby przyjmowały rozwiązania, jakie narzucała. Zanim się pojawiła, też się w klubach płaciło. Ale na Jasnej 1 – nie. Poddanie się trendom było błędem. Ja wiem, że ta kasa jest potrzebna, zwłaszcza na początku po re-starcie, ale okazało się to przeciwskuteczne. Belvedere jest superposunięciem! Fajnie, że jest oficjalnym partnerem/patronem klubu. To naprawdę podnosi klasę miejsca, ale… dla nielicznych. Większość ludzi nie pija Belvedere, nie zna się na tym, może nawet nie odróżnia jednej wódki od drugiej. A Belvedere jest silniejszą marką w USA niż w Polsce. Dlatego dobre było posunięcie ze współpracą z Johnniem Walkerem. To mocniejsza (choć de facto niżej targetowana) marka. Szkoda też, że tak słabo się promuje w Utopii.

Czwarta rzecz: błędy pijarowe. Gdzie są VIPy? Gdzie są celebryci, ja się pytam? Przecież przy Jasnej 1 część ludzi bywała tylko dlatego, albo także dlatego, że bawiły się tam Naprawdę Znane Osoby. Dziennikarki, politycy, wokalistki, projektanci… a dziś? Gdzie oni są? Czemu nie ma ich przy Kredytowej 9? Ja wiem, że dawne ich przyzwyczajenia mogły minąć i po prostu już nie imprezują tyle, co dawniej. Może trzeba zaprosić nowych VIPów. A może nawet trzeba komuś zapłacić, żeby się pojawił(a). Ale to podnosi prestiż miejsca. I sprawia, że tworzy się wokół niego otoczka. Ludzie czują, że to właściwe miejsce. Nawet jak niechcący Wojewódzkiemu ktoś wypomniał, że bawi się w Utopii, to było to. Ludzie spoza Warszawy mieli mgliste pojęcie, co to za miejsce, co tam się dzieje… Ale właśnie o tę atmosferę chodziło. Dziś VIPów nie ma. Zresztą – na marginesie – chyba nie tylko tam, ale w ogóle nigdzie. Może to też kwestia kryzysu?

Piąta rzecz: media społecznościowe. Otoczkę wokół imprezy tworzy się także budując atmosferę PRZED nią. No bo jak wchodzę na event facebookowy i widzę opis: „KARNAWAL 2013….Niech to beda wyjatkowe dni…. DJ. MOONDECK /Utopia/ & DJ. PITU./Utopia/…/karty klubowe cala noc wejscie bezplatne/.” (to autentyczny cytat), to jest źle. To nie jest opis imprezy, który zachęca. Tutaj nie ma pomysłu. Są za to błędy językowe. A jeśli ktoś chce się targetować w obszarze usług luksusowych, to nie może robić błędów. Marketing imprez, to sprzedaż emocji/wrażeń/nadziei. Więc trzeba odpowiedni nastrój budować wcześniej. Ale także i PO imprezie. Na początku Kredytowej 9 byli fotografowie, było nagrywanie video – super! (Choć to, jak robiono te filmy akurat mi osobiście nie zawsze odpowiadało, ale to już kwestia gustu – bo do jakości przyczepić się nie można.) A teraz? Teraz nic. Ja wiem, że jest trudno sprzedać dobre zdjęcia, gdy jest mało ludzi. Dobry fotograf da sobie radę! Ponoć na sylwestra był. Mówię ponoć, bo dziś 18 stycznia a zdjęć z tej imprezy nadal nie ma! Teraz już lepiej, żeby się nie pojawiły, bo wstyd, że tak późno…
No i dlaczego Facebook Place i Facebook Page to dwie różne rzeczy w przypadku Utopii? Czemu, gdy meldujemy się w Utopii, to nie meldujemy się na jej stronie? Skoro ja poradziłam sobie z tym problemem w przypadku Meliny (pamiętajmy, że formalnie Melina nie istnieje, nie jest podmiotem gospodarczym), to w przypadku Utopii powinno być to do zrobienia. Ale nikt się tym nie zajął/nikomu nie zależy.

Szósta rzecz: muzyka. Jedynym miejscem w Warszawie, które teraz zaprasza naprawdę znanych artystów jest chyba tylko 1500 m2 do wynajęcia. I choć rzadko są to artyści z mojego gatunku, to doceniam to, że klub się naprawdę stara. Dlatego też czasem tam chodzę (choć klub jest brzydki, zatłoczony, czasem tam śmierdzi…). Jasna 1 zapraszała Wielkie Gwiazdy i dlatego inne kluby zaczęły je zapraszać. Jasne, że to nie zawsze się zwraca. Że nie zawsze jest dochodowe danego wieczoru. Ale efekt długofalowy jest pozytywny. Gdy zamknięto Jasną 1, jeszcze przez chwilkę niektóre kluby udawały, że kogoś tam zapraszają, że coś się dzieje… Ale z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej. Tak że teraz jest dno. To źle. Ale z drugiej strony: łatwo zabłysnąć! Tara McDonald w nadchodzący weekend to świetny pomysł. Ona jest fajna a dodatkowo jest na fali wznoszącej. Wydała album, ma swoje własne show radiowe, które właśnie wchodzi do Polski (Planeta FM), nagrała kilka dni temu nowy singiel, jest młoda, dynamiczna, kojarzona z niektórymi hitami… Tak, tak! Tylko tak powinno być częściej. Oczywiście, koszta, koszta…

***

Ja wiem, że błędy łatwo wypominać. Robię to nie dlatego, że chcę. Po prostu, gdy coś się kocha, to serce się kraja. To jak matka widząca, że dziecko robi coś złego. Może przypominać, napominać, ale i tak dziecko zrobi, co chce. Tak samo jest w przypadku Utopii. Ja naprawdę kocham to miejsce. To, co tam przeżyłam, to najlepsze momenty mojego osiemnastoletniego życia. Chciałabym, żeby one wróciły. A może jeszcze bardziej: żeby inni mieli okazję tego doświadczyć. Zwłaszcza ci młodzi, którzy o Utopię nie mogli z racji wieku zahaczyć, a teraz chodzą do podrzędnych miejsc i myślą, że wiedzą, co to „dobra impreza”. Nie wiedzą.

Los Utopii nadal – moim zdaniem – nie jest przesądzony. Miniona sobota pokazała, że coś się może zadziać, że jest nadal potencjał. Trzymam kciuki, żeby ten potencjał został wykorzystany.

Wypowiedz się! Skomentuj!