Muszę przyznać, że było na bogato. Dużo wszystkiego,
open bar, dużo ludzi, tańce do białego rana… Ja się
ok. 22:30 zmyłam, ale wiem, że szaleństwo trwało.
Było miło. Skorzystałam też z ostatniej okazji, by
po raz pierwszy jednak się z niektórymi osobami
napić wódki. Bo nigdy wcześniej nam się to nie
zdarzyło a czas ucieka ;) Zadowolonam!

Wypowiedz się! Skomentuj!