Warszawa, 22 września 2011 – „Zmiana płci. Czy to w ogóle osiągalne? Nowy film Almodovara, poza głównym wątkiem i zasadniczą historią, zmusza do zastanowienia się nad językiem, którym mówimy” – tak zaczyna swój nowy tekst Jej Perfekcyjność na innastrona.pl.

Imuplsem do refleksji stał się nowy film Almodovara „Skóra, w której żyję”. Dzieło, które miało swoją premierę w miniony piątek, wywołuje dość duże poruszenie nie tylko ze względu na zaskakującą treść ale także formę.

– Dla mnie jednak powodem do refleksji nie jest do końca sam film ale używany w nim język – tłumaczy Jej Perfekcyjność. – Chcę zastanowić się nad tym, jak w pewnym sensie opresyjne jest tłumaczenie (bo nie znam hiszpańskiego, więc nie wiem na ile wynika to z oryginału). Wydaje mi się, że warto o tym pomyśleć i mimo przyjemności z oglądania „Skóry…”, spróbować spojrzeć na obraz głębiej.

Okazuje się, że to nie jedyny tekst, który Jej Perfekcyjność przygotowała a propos dzieła Almodovara. W sieci można także odnaleźć klasyczną recenzję filmu, jaką przygotowała dla ogólnopolskiego miesięcznika studenckiego. I – jak zapowiada sama JP – do tematu „Skóry, w której żyję” będzie wracać jeszcze nie raz w kolejnych publikacjach.
Trans jest doktorantką w Zakładzie Socjologii Kultury w Instytucie Socjologii UW. Na co dzień zajmuje się przede wszystkim sprawami związanymi z teorią queer, analizą dyskursu, miejscami pamięci oraz socjolingwistyką.

Cały tekst przeczytać można na innastrona.pl oraz poniżej.


Tekst na innastrona.pl


Recenzja na studencka.pl

/wirtualnemedia.pl/

[more]

Almodovar zmienił mu płeć

Zmiana płci. Czy to w ogóle osiągalne? Nowy film Almodovara, poza głównym wątkiem i zasadniczą historią, zmusza do zastanowienia się nad językiem, którym mówimy.

Nowe dzieło mistrza opowiada historię genialnego i szalonego zarazem lekarza (Antonio Banderas) – po tragicznym wypadku, w którym płonie jego żona, zajmującym się obsesyjnie tworzeniem syntetycznej skóry, odpornej na ogień i inne uszkodzenia. Seria wydarzeń sprawia, że jego córka – po długiej terapii spowodowanej szokiem po śmierci matki – zostaje zgwałcona na weselu swojej przyjaciółki. Ojcu udaje się złapać winnego – postanawia go ukarać. Jak? Zmienia go w kobietę.

No właśnie. „Zmienia”. Tego terminu używa cały polski tłumacz. „Zmiana płci”. Warto się nad tym chwilę zastanowić. Lekarz dokonuje na pacjencie szeregu zabiegów chirurgicznych – ich celem jest nie tylko wzmocnienie skóry o jej nową, modyfikowaną genetycznie wersję odporną na ogień, ale także całkowita zmiana wyglądu. Vicente (Jan Cornet) otrzymuje nową twarz, nowe kształty ciała, nowe narządy płciowe. Staje się Verą (Elena Anaya). Co ciekawe, choć początkowo burzy się przeciw temu, co mu zrobiono – nie może pogodzić się z utratą penisa i przemianą, jaka w nim zachodzi – z czasem zaczyna akceptować nowy stan rzeczy. I trudno powiedzieć, czy to klasyczny przykład syndromu sztokholmskiego, przez który ofiara utożsamia się z oprawcą i darzy go uczuciem bliskim miłości czy też Vera autentycznie akceptuje siebie. Tym bardziej, że zakochana w lekarzu pacjentka zaczyna go uwodzić, by ostatecznie wylądować z nim w łóżku. Pewną wskazówką może być koniec filmu, gdy Vincente/Vera wraca do matki, by opowiedzieć jej całą historię. Czy jednak jest nadal Vincentem czy też Verą?

„Zmiana płci” potocznie kojarzy się przede wszystkim z zabiegami chirurgicznymi, które powodują ukształtowanie nowych narządów płciowych u osób transseksualnych – falloplastyką i waginoplatyką.We wszystkich współczesnych definicjach podkreśla się jednak, że transseksualistka jest kobietą od urodzenia – posiada jedynie męskie cechy budowy ciała i wytwarza męskie hormony. Transseksualista zaś jest od urodzenia mężczyzną – posiadającym wszakże kobiece cechy budowy ciała i wytwarzającym żeńskie hormony. W takim razie płeć tej osoby – rozumiana jako jej psychiczna autodefinicja – jest niezmienna. Dana osoba czuje się mężczyzną lub kobietą a jedyne, co chce zmienić, to (upraszczając) swoje ciało i posiadane dokumenty.

Używanie pojęcia „zmiana płci” jest więc nieuzasadnione. Płeć transseksualisty/transseksualistki nie ulega zmianie. Zmienia się ciało pacjenta/pacjentki (i dokumenty, po wyroku odpowiedniego sądu). Stąd też coraz częściej osoby transseksualne w Polsce domagają się używania pojęcia „korekta płci” (co ma być krótszą wersją sformułowania „korekta fizycznych cech płci”). Co ciekawe, także w środowisku anglojęzycznych osób transseksualnych coraz głośniej walczy się o zmianę pojęcia SRS – sex reassignment surgery (dosłownie: operacja ponownego przypisania płci) na pojęcie SCS – sex confirmation surgery (dosłownie: operacja potwierdzenia płci). Mówienie bowiem o „zmianie płci” jest mówieniem opresyjnym – takim samym jak nazywanie gejów pedałami a lesbijek – lesbami.

Wracając jeszcze na chwilę do filmu Almodovara – wydaje się, że reżyser (niechcący?) poruszył ważny temat. Tego, jak bardzo dla naszej identyfikacji płciowej ważne jest ciało. Nie wiemy do końca czy Vincente stał się Verą czy nie. Czy lata operacji, zabiegów hormonalnych, symboliczny moment zmiany imienia i wiele innych rzeczy, które działy się z nim w mieszkaniu lekarza, wpłynęły na niego tak, że stał się kobietą? Czy też może całość była wyrachowaną grą, która miała doprowadzić do tragicznego finału filmu? O tym już jednak musicie przekonać się sami i same, oglądając „Skóra, w której żyję”.

Wypowiedz się! Skomentuj!