The days go by. Time is running. Am I runing with it?
Niedziela była podporządkowana Loli. Od samego rana byłem podekscytowany jej występem. Czekałem na niego. Ja wiem, że w piątek widziałem ją przecież w Utopii, ale to nie to samo. W Utopii ciotki stoją i żadna się nie ruszy za bardzo, żeby nie wyjść źle na zdjęciu, które ktoś robi sobie za nią, albo po prostu nie spocić się za bardzo. W Paprotce jest inaczej. We don’t care about people.

Zadzwonili do mnie Napaleni. Że jadą do Galerii Mokotów i czy ja chcę z nimi. Jasne, że chcę. Pokazywali i przymierzali buty w Springfieldzie. I nie tylko. Ja zresztą też. Nawet byłem gotów kupić jedne! Ale okazało się, że nie ma mojego rozmiaru :( „Może pan kupić większe i wkładki odpowiednie”. Bardzo mądrze.
Połaziliśmy i spotkaliśmy Adama od Miłosza. On też zakupował. A potem chłopcy odwieźli mnie do pana od strony internetowej. Kolejna zmiana koncepcji. Muszę to zakończyć jak najszybciej. To już naprawdę czas. Poza tym… no, nie ukrywam, że kasa czeka. It’s time to get it.
Ale śmiesznie wyszło, bo do niego podwieźli mnie Napaleni, a w drodze powrotnej on zadeklarował, że mnie odwiezie. Chwilę się krygowałem i udawałem, że nie chcę, ale wkońcu wróciłem w komfortowych warunkach do domu. Cały czas myśląc o Loli.

Miała ze mną iść Ilona i Monika… Wkońcu ruszyłem sam do Paprotki. Stwierdziłem, że brak towarzystwa nie może być dla mnie przeszkodą. Tym bardziej, że – jak się okazało – w środku był Krzysztof ze swoją Lucyną, czyli towarzystwo się znalazło. M-why też się zjawił, zgodnie z zapowiedziami. Nawet podszedł. Nawet pogadał. No i była Lola.
A Lola jest boska i wszyscy to wiedzą i wiedzieć muszą. Występ był prze-udany! Bawiłem się super. Szaleliśmy do 1 jakoś. Oczywiście jej 'Hung up’, 'Bang Bang’ czy 'Love Generation’ jak zwykle zrobiły furorę. Jedynym odstępstwem od dotychczasowego show było skupienie. Skupienie, które pojawiło się podczas nauki nowego układu do 'Hung up’. Poprzedni, do 'Gimme! Gimme! Gimme!’ wszyscy znali już doskonale, więc podczas jego tańczenia nie skupiali się, tylko niemal odruchowo to robili. A 'Hung up’ to nowość i się wszyscy skupiali. Bo to trudny układ!
Impreza była super! I już się nie mogę doczekać, kiedy Wspaniała znów się pojawi. Dostałem nawet fotki z Paprotki od jednej z fanek Loli. It’s funny to be grupie.

Wracałem nocnym, na szczęście z Krzysztofem i Lucyną. Którzy tak w ogóle zaproponowali mi nocleg u siebie. Oczywiście musiałem odmówić. Gdzież Dama ma spać w obcym mieszkaniu, gdzie znajduje się obcy mężczyzna?! Odmówiłem i grzecznie dojechałem do domku.

W poniedziałek miałem na 8:15. Poszedłem na 11. Musiałem oddać referat o 'Gazecie Wyborczej’. Ominąłem dwa pierwsze zajęcia, bo do tej pory miałem na nich 100% frekwencji. No, a bez przesady, nie można być nadgorliwym! Zresztą gdy piszę te słowa, lecą mi ćwiczenia z Socjologii Edukacji. Fuck it. Jestem studentem, a nie uczniem podstawówki! :)
No więc w poniedziałek po zajęciach – wybitnie nudnych! – pojechałem na korki. Zimno jest. Zauważyłem, że niepostrzeżenie dla mnie przyszła zima. Kurcze… A jesieni prawie nie zauważyłem i w ogóle się nią nie nacieszyłem. A korki – full improwizacja :) Dobrze, że ja mam średniowiecze opanowane. Dałem radę jakoś.

Cały dzień Kacper do mnie SMSował… Sam nie wiem czemu. Wymieniliśmy jakieś 15 wiadomości. On z komórki, ja z sieci. Nie wiem co mu się stało. Odpisuję, bo wypada. Piszemy pierdy jakieś. „Co u Ciebie”, „Jestem właśnie w pracy”, „Zaraz kończę”, „Fajnie, że mamy kontakt znów”, „Kilka SMSów to jeszcze nie kontakt”, „Dobranoc”. Nie wiem o co chodzi.

Wieczór poniedziałkowy był dziwny. Bo tak w ogóle, to wymiana wiadomości na GL z pewnym Tomkiem zakończyła się tym, że idziemy do kina na premierę Harry’ego Pottera… I w sumie nie byłoby w tym nic dziwnego i w ogóle, gdyby nie dwie rzeczy. Po pierwsze – nie wiem, czmeu to robię. A po drugie – on ma 16 lat.
Tak, tak. Wiem. To dziecko. Ale wiem też, że nie robię nic złego. Tylko kino. Nic poza tym. I w ogóle… sam się przed sobą tłumaczę.

Chociaż, nie. Przed sobą nie muszę. Podszedłem do całej sprawy – wyjątkowo jak dla mnie – bezrefleksyjnie. Nie zastanawiałem się czy mogę, czy nie. Chciałem, pogadaliśmy, umówiliśmy się. Tłumaczę się przed tymi wszystkimi, którzy zaraz wstawiać mi będą komentarze dotyczące SDSu.
A wiecie co? Ta kartka nadal wisi w moim pokoju. Widzę ją codziennie. Codziennie na nią patrzę. Codziennie się nad tym zastanawiam. Raz więcej, raz mniej. Nie mam żadnych nowych wniosków.
He is sixteen. To tylko spotkanie. Nic więcej.

No i Paweł był u mnie. Najpierw wieczorem przeczytałem jego blotkę, potem zagadałem. Miał wpaść pogadać. Ale zmieniły się jego plany i pojechał spotkać się z Nim. A gdy już minęła północ, leżałem już w łóżku a wszystkie światła i światełka w moim pokoju były zgaszone, dostałem SMSa. „Czy mogę u ciebie dziś nocować?”, „Oczywiście”. Obudziałem się, zapaliłem światło, pościeliłem znów łóżko. Przyjechał chwilę po 1.
Pogadaliśmy. Bardzo poważnie. Mam nadzieję, że tego potrzebował. I mam nadzieję, że jakoś pomogłem.
Zaczęliśmy oglądać film. 'Apartament’. Po pół godzinie widziałem, że on zasypia. I ja też nie byłem jakoś szczególnie rozbudzony. Więc zadecydowałem o położeniu się spać. Było koło 2:30. Gdy leżałem już na materacu, a on w łóżku – zaczęliśmy dalej rozmawiać. I Paweł powiedział coś bardzo miłego. Za co mu dziękuję teraz. Rozmowa trwała do… 3:40?
Budzik był nastawiony na 6:40. O 7:26 zadzwoniła do Pawła jego mama, coby go obudzić. Wyszedł ode mnie około 10:20. Pojechał do Niego.
A ja zastanawiam się, czy mu pomogłem. Czy się sprawdziłem, jako były chłopak. Czy tego oczekiwał.

Swoją drogą, wczoraj trochę wcześniej myślałem o Pawle. I chyba się od niego uwolniłem. Chyba Paweł mi powoli przechodzi. Dziwne to uczucie. I nie wiem, czy chcę żeby mi przeszedł. Minęło dopiero pół roku. No, 5 miesięcy i 21 dni.
Wiem jedno. Naprawdę widzę, że Paweł musi sobie poradzić z problemem. I nie wiem, czy mogę mu jakoś pomóc. Bo najczęściej w sytuacjach, w których ktoś chce nam pomóc – musimy pomóc sobie sami. Nie inaczej jest i tym razem.
Jestem do dyspozycji.

Będę udzielał kolejnych korepetycji. W sobotę o 17:30 będzie do mnie przychodzić dziewczyna, chyba studentka, którą będę uczył obsługi komputera. 20 zł za godzinę. Łatwa kasa.

„Z małych to życie cząstek się składa,
z chwilek na pozór bez ceny;
Lecz komu cząstka marnie przepada,
życie rozpływa się w treny”

Nie wiem fragment jakiego to wiersza, ale pamiętam, że kiedyś na jakiejś szkolnej uroczystości w podstawówce moja koleżanka go mówiła. I ja tak staram się zablogować wszystkie te chwile. Ale wiem, że nie da rady. Umykają mi małe dialogi, ulotne spojrzenia, chwilowe wrażenia, drobne wydarzenia. Chciałbym to wszystko zapisać, zapamiętać. Nie mówiąc o daniu tego innym. Chcę się tym dzielić.
Ale się nie da.

Nieczęsto piszę na blogu o wydarzeniach polityczno-społecznych. Ale dziś wyjątkowo muszę.
Przyznaję, że nie przeżywałem poznańskiego marszu, tak jak krakowskich wydarzeń rok temu. Ale nie zmienia to faktu, że tym razem znów przegięto. Pomijam frazesy, że wolność zgromadzeń, wolność słowa, wolność demonstracji i wszystkie wolności demokratyczne. To oczywiste. No więc chcę tylko powiedzieć, że jeszcze przed marszem wysłałem do pezydenta Poznania list, w którym wyraziłem protest wobec jego decyzji. Oczywiście dostałem odpowiedź. A teraz już nie napiszę. Teraz po prostu będę brał udział we wszystkich możliwych manifestacjach, jakie organizować będzie środowisko homoseksualne. I to, że moje poglądy są zgodne z tym, prezentowanymi na wiecu – nie ma znaczeniu. „Nie zgadzam się z Twoimi poglądami ale oddam życie abyś mógł je głosić” powiedział kiedyś Voltaire. I to jest prawda.
I rację miała Lola, która powiedziała, że w tym trudnych chwilach, kiedy wydaje się nam, że teraz będzie nam się gorzej żyło w Polsce, kiedy jesteśmy zaniepokojeni tym, co się dzieje w Poznaniu i w ogóle, kiedy tracimy siły i nie jesteśmy pewni jutra, musimy pamiętać, że wszyscy jesteśmy równi. Geje, niepełnosprawni, muzułmanie, Żydzi, Rumuni, mocherowe berety, dziennikarze, policjanci, Młodzież Wszechpolska, księża, studenci… Wszyscy. I jedynym, co nam zawsze pozostanie jest miłość do siebie nawzajem. Tym bardziej, że jesteśmy generacją, która jej tak bardzo potrzebuje.

Bob Sinclar „Love Generation”

(Bam, bam, baba bam, bam,)
(baba bam, bam, baba bam babam…….)

From Jamaica to the world,
this is just love,
this is just love,
Yeah!

Why must our children play in the streets,
broken hearts and faded dreams,
listen up to everyone that you meet,
don’t you worry, it could be so sweet,
Just look to the rainbow, you will see
sun will shine till eternity,
I’ve done for much love in my heart,
No-one can tear it apart,
Yeah,

Feel the love generation,
Yeah, yeah, yeah, yeah,
Feel the love generation,
C’mon c’mon c’mon c’mon yeah,

(whistling…..)

Feel the love generation,
Yeah, yeah, yeah, yeah
Feel the love generation,
Ooohhh yeah-yeah,

Don’t worry about a thing,
it’s gonna be alright,
Don’t worry about a thing,
it’s gonna be alright,
Don’t worry about a thing,
it’s gonna be alright,
Gonna be, gonna, gonna, gonna be alright,

Why must our children play in the streets,
broken hearts and faded dreams,
listen up to everyone that you meet,
don’t you worry, it could be so sweet,
Just look to the rainbow, you will see
sun will shine till eternity,
I’ve done for much love in my heart,
No-one can tear it apart,
Yeah,

(whistling…..)

Wypowiedz się! Skomentuj!